FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Pleń Bogdana Tasche



Po fizycznych objawach szoku wszystko zaczęło powoli do niego docierać. Poczuł ogromny smutek, jakiego jeszcze nigdy nie czuł. Nawet po śmierci ojca i przez cały okres żałoby nie było mu tak źle, jak przez te kilka sekund od odczytania wiadomości. Przed oczami stanął mu obraz tej, która go wychowała, dbała o niego, kiedy cały świat odwrócił się plecami. Tej, która była mu ojcem i matką jednocześnie, która zawsze serdecznie uśmiechnięta witała go, gdy wracał do domu. Obraz kobiety, o której myślał, że będzie zawsze, a której teraz już nie było. Poczuł łzy napływające do oczu. Nie był w stanie tego powstrzymać.



– Dopóki nie ma przestępstwa, mamy związane ręce.

– Panie, to chociaż odciski palców zdejmijcie, jakieś odciski buta, cokolwiek! – huknął, nie ukrywając złości.

– Dobre sobie – odpowiedział, nie starając się zamaskować rozbawienia. – Za dużo telewizji pan się naoglądał. To nie CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas, tylko prawdziwe życie. Nie ma przestępstwa, nie ma dochodzenia.



– To co, może wejdziemy? – zapytała, odwracając się w stronę drzwi i robiąc krok w przód.

– Wie pani, ja doceniam, ale bardzo się spieszę, muszę do wuja iść, do Bielska jechać, może innym razem – odpowiedział.

– No jak innym razem, jak jej dusza tu gdzieś teraz może błądzi i drogi do raju znaleźć nie może – powiedziała z wyraźną złością w głosie.

– To skoro błądzi, to nic się nie stanie, jak później pani przyjdzie.



Po odremontowaniu chaty kupili kilka kóz i zaczęli najpierw hobbystycznie robić sery, później przekształcili to w małe, dobrze prosperujące, ekologiczne przedsiębiorstwo z serowarnią i dojrzewalnią włącznie. Zamiast odpoczywać i cieszyć się życiem, mieli masę pracy, ale akurat ją obydwoje lubili i czerpali z niej ogromną satysfakcję. Kiedyś Tomek dostał od nich kilogramowy krążek sera dojrzewającego osiem miesięcy. Był to bezsprzecznie najlepszy ser, jaki kiedykolwiek miał okazję próbować.



Postanowił nie wracać do chałupy, tylko iść od razu do wuja. Na samą myśl o odwiedzinach wzdrygnęło go. Miał nadzieję, że Gienek będzie choć trochę kontaktowy. Nie miał ochoty znowu kłócić się z zapijaczonym krewnym. Zagadką było, w jakim humorze go zastanie. Jednego dnia potrafił żalić się, opowiadać o swej niedoli, wzbudzając przy tym litość u swojego rozmówcy, drugiego być agresywny i grozić mu śmiercią. Tomek miał alergię na Gienka, kiedy ten był pod wpływem, i nigdy tego specjalnie nie ukrywał, dlatego tak często iskrzyło w ich relacjach.



W środku dominował zapach tanich papierosów, a szarość dymu przypominała bardziej śląski smog aniżeli dom mieszkalny. Na stole stały butelka po budżetowej coli i zapełniona popielniczka. Nigdzie nie było alkoholu, co go zdziwiło. Czyżby śmierć babci odmieniła wuja i zerwie z tradycją upijania się do nieprzytomności na pogrzebach swoich bliskich?



– Czy to prawdopodobne, że babcia zginęła przeze mnie? – Głos mu zadrżał, nie był w stanie wydusić nic więcej.

Patrzył na policjanta z niedowierzaniem. Myśl, że mógł rozwścieczyć jakąś osobę lub organizację specjalizującą się we włamaniach do tego stopnia, że była w stanie posunąć się do morderstwa, paraliżowała jego układ nerwowy. Nie miał władzy nad żadną z kończyn, przełknął jedynie ślinę, czując coraz mocniejsze uderzenia serca.



Niestety życie w starej chałupie na wsi nie było tak proste, jak w mieście. Od razu po otwarciu lodówki uzmysłowił sobie, że ćwikłą chrzanową, zjełczałym masłem, spleśniałym twarogiem i ogórkami kiszonymi się nie naje. Pocieszający był fakt, że zostało mu coś z wczoraj. Do tego dochodziła kwestia pieca. Ogień wygasł, a węgiel zostawiony przez babcię zużył poprzedniego dnia.



Przypomniał sobie, jak w latach szkolnych dostał krwotoku z nosa. Nauczycielka zadzwoniła po babcię, która po kilku minutach zjawiła się na miejscu i zabrała go do domu. Następnego dnia dzieci śmiały się z niego, że nie ma rodziców i wychowuje go stara baba, przez co wdał się w kilka bójek, za które miał obniżoną ocenę ze sprawowania. Nigdy nie zdradził babci prawdziwej przyczyny niskiej oceny zachowania. Nie chciał robić jej przykrości.



Słuchał, a z każdym słowem w jego serce wlewał się smutek. Myślał o tym, jak jutro trumna zostanie zamknięta, a on po raz ostatni zobaczy twarz babci, którą tak bardzo kochał. Wyobrażał sobie, jak trumna powoli jest opuszczana do środka świeżego dołu, jak pierwsze łyżki ziemi uderzają w wieko trumny, wydając głuchy, basowy dźwięk. Każde słowo, każdy wers wywoływały w nim coraz to większy żal. Cierpienie, które tak namiętnie wypierał, teraz uderzyło ze zdwojoną siłą. Był tym wszystkim przytłoczony, a bezczynne siedzenie tylko potęgowało to uczucie. Wiedział, że jeśli zostanie tu choćby sekundę dłużej, w końcu pęknie jak balon, a żałoba zacznie wylewać się z jego oczu.



Wiedział, że od jakiegoś czasu wuj miewał delirium tremens, i miał nadzieję, że oskarżenie jego matki były tego efektem. Okazało się jednak, że pijacki bełkot Gienka nie był pozbawiony sensu, a to, co wydawało się absurdem, mogło być przerażającą prawdą.



Karol z Magdą jeździli po wsi, wypytując napotkanych mieszkańców o wczorajsze włamanie do domu starej Halickiej. Niestety nikt nic nie widział albo nie chciał widzieć.



– Masz tu moją wizytówkę, w razie jakbyś coś sobie przypomniał.

– I co, to wszystko? – zapytał zdziwiony, palcem stukając w wizytówkę.

– A masz coś jeszcze do dodania?

– No podobno policja płaci swoim informatorom, nie?



Ta myśl dała impuls do jego mięśni. Ostatni zryw, żałosna próba wydostania się. Z całych sił pociągnął linę, zapierając się głową o ścianę. Czuł, jak ciepła krew płynie mu po karku. Szarpał rurę, zaciskając zęby.



Ile jest w stanie znieść człowiek jednego dnia? Czy jest jakaś granica, po której ciało odmawia posłuszeństwa, mózg przestaje odbierać impulsy, a serce w wyrazie sprzeciwu odmawia dalszej pracy?



Widok przed nim przypominał bajkową krainę. Cała ściółka pokryta była liśćmi, które tworzyły niekończący się dywan. W większości były to liście starych dębów porastających te tereny od setek lat. Zdarzały się też brzozy, świerki, jodły i graby, ale to dęby przeważały w tych okolicach, malując krajobraz na złotożółto.



Poczuła podniecenie. Serce biło jej coraz szybciej. Nie znała tego uczucia wcześniej. Chciała wyjść zza drzew, rzucić się na mężczyznę i wbić w niego ostrze swojego noża. Przecież znała już smak słodkiej krwi. Tęskniła za nim. Intruz wszedł na jej terytorium. Powinna była go zabić. Gdyby nie ten wpatrujący się w nią pies, już by to zrobiła.



– Coś podejrzanego? – Parsknął śmiechem. – Panie, tu jest wioska. Tu podejrzane jest, jak baba w ciążę zajdzie, a chłopa nie ma.



Tomek, widząc wuja, który czekał na niego z siekierą, zatrzymał się, nie wiedząc, jak ma się zachować. Serce zaczęło bić mu szybciej, a dłonie się pocić. Przełknął gorzką ślinę i lekko poluzował smycz. Linka miała pięć metrów, do tej pory trzymał ją skróconą na około metr. Powoli wypuszczał kolejne zwoje z ręki w nadziei, że w razie ataku Edzia uratuje go, rzucając się na agresora. Stał tak przez kilkanaście sekund, czekając na reakcję wuja.



Już po chwili natrafiła na zawiniątko. Wyjęła je, otrzepała z ziemi. Był to mały, wielkości dłoni, jutowy woreczek przewiązany sznurkiem. Odwiązała supeł, wyjęła ze środka kilka zasuszonych kwiatów. Pod nimi był pukiel włosów, kolorem przypominający jej włosy. Na samym dnie leżała złożona kilkukrotnie kartka. Wyjęła ją i zaczęła rozkładać. Na środku, dużymi literami, czerwonym markerem napisano: „TATIANA ALEKSIEJCZUK”.



Miała wrażenie, że miejsce, w którym się znalazła, ma jakąś dziwną, pradawną moc. Im bardziej zagłębiała się w las, tym mocniej to czuła. Przypominało to niekontrolowane uderzenia serca, które wywoływały nieprzyjemne uczucie ukłucia w klatce piersiowej. Był to swego rodzaju nieokreślony, wręcz pierwotny lęk, którego podnóża leżały gdzieś głęboko w zakamarkach podświadomości. Na domiar złego całą drogę czuła na sobie czyjś wzrok. Odnosiła wrażenie, że jest tropiona przez jakieś drapieżne zwierzę.





Książka Pleń Bogdana Tasche – wizualizacja
Zamów książkę Pleń Bogdana Tasche – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Pleń Bogdana Tasche

Zobacz więcej – opis świata i bohaterów z książki Pleń Bogdana Tasche